Koszyk

Paznokciem po mapie

| Autor: Paulina Pastuszak

Spis treści:

Wybierzmy się razem w podróż dookoła świata, a będzie inspirująca i co najważniejsze bez jet lagu i zagubionego bagażu! Paulina Pastuszak przybliży Wam obraz stylizacji, które dominują w różnych rejonach świata.

Mam to niewyobrażalne szczęście, że w życiu zawodowym mogę łączyć dwie największe pasje: podróże i stylizację paznokci. Na co dzień pracuję w swojej Akademii w Katowicach, jednak dużą część roku spędzam na szkoleniach poza granicami kraju. Odwiedziłam już ponad 65 państw, a kursy prowadziłam na pięciu kontynentach w 23 krajach: w niemal całej Europie, Meksyku, Indiach, Sri Lance, Mauritiusie, Malediwach, Capo Verde, USA, Egipcie, Peru, Mongolii i Tajlandii, dlatego chętnie opowiem o swoich doświadczeniach!

Trzeba jednak na samym początku podkreślić pewną istotną kwestię. Żyjemy w epoce „global village”. Działalność mediów społecznościowych oraz środków masowego przekazu sprawiła, że branża stylizacji paznokci nie jest tak różnorodna i heterogeniczna, jak mogłoby się wydawać. Także ta dziedzina padła ofiarą uniformizacji!

prenumerata

Pogoń za egzotyką i różnorodnością musi tutaj zakończyć się porażką, bo jeśli oczekujemy „rodzimych” wzorów gdzieś w zakątkach dalekiej Azji – to raczej ich nie znajdziemy. W dobie Instagrama i Facebooka w ciągu miesiąca jeden rodzaj zdobienia może zdominować cały świat – i wtedy ta monotonia zabije nasze wyobrażenie o autentyczności nail artu w innych rejonach globu. Występuje tu też zjawisko odwrotne. Egzotyczne kultury stają się inspiracją dla tworzenia motywów zdobniczych dla krajów rozwiniętych pod względem rynku paznokciowego. To Europejki malują wzorki azteckie; pokrywają paznokcie chińskim alfabetem. Stylistki z krajów o niższym poziomie rozwoju w dziedzinie zdobień patrzą natomiast tęsknym wzrokiem na wytwory rąk ludzkich pochodzące ze Starego Kontynentu. Bo miejmy świadomość, że prymat Europy jest tutaj niewątpliwy.

Istnieje jednak wyraźna, stała zależność, wspólna dla wszystkich rejonów naszego globu. Daje się zauważyć mocny związek pomiędzy charakterem wykonywanych usług a nawykami finansowymi określonych grup odbiorców. W każdym kraju znajdą się fanki stylizacji wykonanej szybko i tanio – w myśl zasady „ważne, że na paznokciach cokolwiek się błyszczy” – a jednocześnie znakomicie będą prosperować gabinety, w których zabieg tego typu kosztuje tyle, ile wystawna kolacja dla czterech osób. Taka „stylizacyjna tożsamość zbiorowa” zależy oczywiście od klasy społecznej, a tym samym od zasobności portfela, choć warto mimo wszystko wspomnieć, że nasz rynek przyczynił się do pewnej demokratyzacji zabiegów manicure’u. Nie są one już dobrem luksusowym. Na schludną, trwałą i bezpieczną stylizację może sobie z powodzeniem pozwolić wiele kobiet.

Ale – co ciekawe – otwarcie własnego biznesu nie jest już takie proste. Na drodze stoją oczywiście fundusze, a konkretniej ich brak. Wiecie, ile wynosi przeciętny koszt pełnego, grupowego szkolenia z zakresu stylizacji w, przykładowo, Meksyku? 30 dolarów. I jest to dla Meksykanek duża suma! Czy za taką stawkę można jednak uzyskać znakomite wykształcenie na europejskim poziomie, poznać niuanse, techniki, BHP, nowe metody zdobienia? Oj, niestety nie. Stąd też zaobserwowałam kolejny symptomatyczny fenomen. W wielu przypadkach właścicielami salonów stylizacji paznokci albo punktów dystrybucji są – wybaczcie postkolonialne sformułowanie – biali. Wielu Europejczyków osiedla się w miłych i ciepłych rejonach świata, by tam prowadzić swój biznes. O ile w pierwszej chwili patrzyłam na to zjawisko z mieszanymi uczuciami, to po przemyśleniu uważam, że dla rozwoju branży w danym kraju jest to pozytywny impuls. I dzięki temu następuje inspirujące przeniesienie kulturowe, wykorzystanie potencjału przyszłych stylistek paznokci oraz promocja europejskich technik pracy! Jak zatem wygląda obraz stylizacji paznokci na naszym globie? Proszę zapiąć pasy, zaczynamy zwiedzanie!

Europa

Tutaj warto wspomnieć o wyraźnym rozgraniczeniu estetyczno-technicznym, jakie występuje w Europie. Linia podziału – co niezbyt nas zaskakuje – biegnie na linii Odry. Europa Wschodnia charakteryzuje się bowiem (obecnie) stylizacjami o wyraźnie specyficznym charakterze. Modne są paznokcie bardzo krótkie, kształtem nawiązujące do klasycznego lub salonowego prostokąta czy migdała. Rosjanki, Ukrainki i Białorusinki cenią przy tym jakość i czystość wykonania. Obowiązkową częścią programu artystycznego jest malowanie koloru „pod skórki”, połączone z głęboką ingerencją cążkami lub nożyczkami. Charakterystyczne są również zdobienia na szalenie wysokim poziomie – takie jak ludzkie podobizny, misterne kwiaty czy dopieszczone ornamenty. Z kolei na Zachodzie sytuacja wygląda nieco inaczej. Po wielu latach mieszkanki Niemiec, Włoch czy Hiszpanii zaczęły doceniać możliwości, jakie daje nail art. Będąc uprzednio zamknięte na nowinki, obecnie zasmakowały w pyłkach, glitterach, cieniowaniu i ombre. W dodatku coraz częściej gustują one w dłuższych stylizacjach – nieraz przerysowanych i wykonanych nie do końca poprawnie technicznie. Warto też nadmienić, że – zgodnie z regulacjami prawnymi obowiązującymi w wielu krajach – specjaliści nie mają tam prawa wykonywać tak inwazyjnych procedur jak na Wschodzie. Wiele zachodnich autorytetów przyznaje wprost, że standardowy „manicure rosyjski” jest zbyt niebezpieczny, by na co dzień stosować go w gabinetach. A Polska? Polska jak zwykle stoi na rozdrożu i jest miejscem, gdzie te dwa podejścia się stykają i wzajemnie przenikają.

Azja

Z uwagi na gigantyczny rozmiar i zróżnicowanie kulturowe nie można wskazać jednolitych trendów i wiodących metod pracy. Przykładem niech będzie Singapur. Niby leży na Wschodzie, a pozbawiony jest egzotycznego, orientalnego charakteru. To niezwykle zamożne miasto-państwo o biznesowym charakterze. Po ulicach spacerują eleganckie businesswoman w garsonkach od słynnych projektantów, na każdym rogu migają torebki warte kilka tysięcy euro, więc i stylizacje muszą pasować. Przeważają eleganckie, stonowane, odpowiednie do pracy w korporacji. Czerwienie, nude, lekkie brązy – takie paznokcie widujemy tutaj najczęściej. Podobnie sytuacja wygląda w Mongolii. Jej stolica, Ułan Bator, to miasto, które powoli chwyta wiatr w żagle i na skutek licznych inwestycji zaczyna się rozwijać, ale poza metropolią? To bezkresna, majestatyczna, niezadeptana przez turystów i tylko gdzieniegdzie „usiana” gerami (jurtami) kraina. Można jechać bezdrożami przez dziesiątki kilometrów i nie dostrzec śladu cywilizacji, poza jednym‒dwoma namiotami.

Kto w takich warunkach będzie robił paznokcie? Nikt. Dlatego tylko w stolicy bardzo powoli kiełkują punkty stylizacji – ale póki co raczej te drogie i ekskluzywne. Ich usługi skierowane są głównie do zamożnych żon dyplomatów i lokalnych przedsiębiorców, które również niezbyt mogą pozwolić sobie na ekstrawagancje.

Zupełnie inaczej będzie natomiast wyglądała sytuacja w Azji Południowo-Wschodniej. Przykładowo Tajlandia to raj dla stylistów. Przy każdej ulicy mamy taki czy inny punkt stylizacji paznokci: czasem będzie to prestiżowe SPA, a czasem biureczko z wysłużoną lampą UV. Grunt, że Tajki kochają zdobienia, bling-bling, kolory i ciekawe wzory. Na rozwój branży w tym kraju dodatkowo wpływa ruch turystyczny – przyjezdni dość chętnie korzystają z usług lokalnych manikiurzystek. Nie można też zapomnieć o dwóch zjawiskach. Pierwszym jest gigantyczna grupa kilkuset tysięcy „ladyboyów”, dla których długie, błyszczące paznokcie to absolutna podstawa wyglądu. Drugi, przykry aspekt to duży wpływ seksturystyki, która w wyraźny sposób promuje wzorce i kanony kobiecej urody. Do nich niewątpliwie zaliczają się wymalowane paznokcie.

W bliskim sąsiedztwie leży z kolei Malezja, kraj o ciut innym „nailartowym” charakterze. Moim zdaniem ma to związek z dominującą tam religią, czyli islamem. W Malezji nie spotkamy setek małych „paznokciowych biznesików”, w których kobiety tłoczą się do późnych godzin nocnych, radośnie szczebiocąc i wymieniając się plotkami. Nie zmienia to natomiast faktu, że istnieje tam sieć ekskluzywnych salonów z wystrojem przyprawiającym o zawrót głowy, a klientki do wykonania trwającego pięć minut zabiegu ściągają biżuterię o równowartości kilku samochodów. I ta grupa docelowa lubi błyszczeć. Skrywa bowiem większą część ciała – dlatego przepięknie ozdobione paznokcie są dla niej bardzo ważne. Co ciekawe, poziom usług w tym kraju jest dość wysoki, z uwagi na odbywające się w Kuala Lumpur mistrzostwa nail art & nail design. Może nie gromadzą one setek uczestników i nie są one na europejskim poziomie – ale zawsze taka rywalizacja pozwala na rozwój branży.

Prowadziłam również szkolenia w Indiach i na Sri Lance, i te dwa kraje także mają swoją lokalną specyfikę. Indie to gigantyczny rynek, na którym odbywają się już targi kosmetyczne, działa prasa branżowa i kilka międzynarodowych marek. Kobiety kochają tam zabawę barwami, więc styliści mają wielkie pole do popisu. Natomiast w kwestii konkretnej kolorystyki trzeba być bardzo uważnym. Zaproponowanie im warsztatów ślubnych i pokazanie naszych biało-kremowych wzorów, zakończyłoby się fiaskiem. Bo ten kolor kojarzy się tam zdecydowanie funeralnie. Przygotowując program szkoleń, muszę więc zawsze odpowiednio się dokształcić. Poczytać o kulturze, religii, uwarunkowaniach geograficznych, tak by moich kursantów po prostu nie urazić i nie trafić zdobieniami jak kulą w płot.

Afryka

Jeśli chodzi o Czarny Ląd, to nigdy nie miałam problemów natury kulturowej. Wręcz przeciwnie! Podobnie jak na Capo Verde czy w Egipcie, kobiety uwielbiają tam błyszczeć. Odważne jak na Europę makijaże, barwne stroje, przepiękne fryzury i długie, bujne rzęsy to także raj dla stylisty. Tym bardziej, że bogaty Mauritius i żyjące w dużej mierze z turystyki Wyspy Zielonego Przylądka są ogromnie złaknione nowinek z „wielkiego świata”. Stylistki najchętniej zapisywały się u mnie na szkolenia techniczne, bazujące na przedłużeniach żelowych i akrylowych oraz zdobieniach. Czyli rozsądne podejście do biznesu, zapewniające holistyczne zaspokojenie potrzeb klientek! Gdy chodzi o nail art, tutaj nie ma zaskoczenia. Im więcej błysku, tym lepiej! Folia transferowa, pazłotko, kamienie, glittery – na ich widok stylistki zmieniały się w małe dziewczynki, którym pokazano nowe zabawki. To niesamowita frajda i wielka przyjemność szkolić w takiej atmosferze.

Ameryka Południowa

Myślę, że możemy roboczo przyjąć, że dość podobny charakter ma obecnie rynek południowoamerykański. Jaki rejon świata słynie z najpiękniejszych, najseksowniejszych, najmocniej dopieszczonych przez ekspertów medycyny estetycznej kobiet? Właśnie ten! Więc i paznokcie będą tutaj nieodzownym elementem wizerunku. Długie, ekstrawaganckie, opalizujące, zmieniające kolor – takie stylizacje widywałam wszędzie w miastach tego kontynentu. Czy to Peru czy Kolumbia, „klimat” był ten sam. Co więcej, zdobienia o podobnym charakterze oglądałam na Kubie i w Panamie, które należą geograficznie do innego obszaru, kulturowo wpisują się jednak idealnie w tę stylistykę. Przesada, blichtr, nietuzinkowe zestawienia kolorystyczne. Czy nie takie mamy skojarzenie, słysząc „karnawał w Rio”? Warto nadmienić, że kobiety pod względem mody są tam dość wyzwolone. Skąpe koszulki, bardzo obcisłe dżinsy, szpilki na wysokim obcasie – dlatego długie paznokcie o awangardowych kształtach są tam bardzo popularne. Nigdzie na świecie nie widziałam takiego zainteresowania kształtami typu Butterfly, Stiletto i Edge, jak tutaj.

Ameryka Północna

W tym rejonie prowadziłam kilka kursów w Meksyku. Wszystko, co napisałam o Ameryce Południowej, sprawdza się także w przypadku tego kraju. Niby rejon mocno patriarchalny, ale kobiety nie dają sobie w kaszę dmuchać. Są barwne, silne, głośno wyrażają swoje emocje i wizerunkowa forma ekspresji także bardzo dobrze do nich pasuje. Co ciekawe, z uwagi na bliskość Wuja Sama, dostępnych jest tu wiele znanych marek, które starają się zawojować rynek. Na przeszkodzie stoją oczywiście możliwości klientów. To kraj naprawdę ubogi, zmagający się ze skrajnym ubóstwem, więc na gigantyczny rozwój branży nie ma co liczyć. Co nie zmienia faktu, że liczne nowinki, techniki czy trendy szybko przenikają przez północną granicę i styliści meksykańscy są świadomi tego, co dzieje się w „wielkim paznokciowym świecie”. Oferują swoim klientom zdobienia takie, jak „one stroke” czy „zhostovo”; spora grupa odbyła u mnie nawet kurs z zakresu „one stroke 3d”, czyli ewidentnie chcą iść naprzód!

Z kolei USA… O! Tutaj sytuacja przedstawia się nadzwyczaj ciekawie. Rynek absolutnie zdominowany jest przez stylistki hiszpańskojęzyczne (z Ameryki Południowej) i z Azji. To one wiodą prym i świadczą usługi dla kobiet, które w Stanach Zjednoczonych lubią błyszczeć. Kolorowe warkoczyki, wysokie obcasy, długie zagięte pazury – to obraz klasycznej klientki amerykańskiego salonu. Oczywiście, Polki i Rosjanki także otwierają swoje punkty usługowe, ale trzymają się wtedy europejskich standardów i trafiają w gusta eleganckiej i stonowanej klienteli.

Australia i Oceania

Nie prowadziłam szkoleń na Antypodach – trwały na ten temat rozmowy, ale niestety, z uwagi na bardzo restrykcyjne przepisy, nie mogłam tego zrobić. Podróżowałam jednak po Australii i Nowej Zelandii, bezwstydnie zaglądałam do gabinetów i zagadywałam stylistów paznokci. I tutaj chyba nie będzie zaskoczenia. Kraje bogate, zamożne, o ugruntowanej pozycji ekonomicznej, mogą szczycić się wielkim wyborem gabinetów stylizacji paznokci.

Dodatkowo, nie dziwi nas fakt, że na tym obszarze dominującą rolę odgrywają amerykańskie marki, które dyktują trendy zdobnicze i kolorystyczne. Czy idzie to w parze z jakością wykonywanych stylizacji? Mam co do tego wątpliwości. Patrząc z europejskiego punktu widzenia, nie do końca podoba mi się stylistyka, która często dominuje. Paznokcie dość grube, niesymetryczne, bułkowate, mocno nalane na wolnym brzegu, linie boczne opadające – dość często widywałam takie obrazki. Oczywiście nic nam, Europejczykom, nie daje prawa do narzucania innym nacjom swoich standardów, ale jednak – jako instruktor – chętnie zaproponowałabym im inne rozwiązania konstrukcyjne.

Oczywiście nie traktujmy moich obserwacji tak całkowicie dosłownie. Tym, co w naszej branży jest tak cudowne, jest właśnie różnorodność, zatem nie można generalizować! Wiele zależy od konkretnego rejonu, miasta, a nawet danego gabinetu, który wypracował sobie swoją specyficzną grupę klientów. Najpiękniejsze jednak jest to, że łączy nas pasja. Niezależnie od koloru skóry i szerokości geograficznej!

Paulina Pastuszak

Zwyciężczyni w konkursie BIZNESWOMAN ROKU w kategorii „Biznes roku – przychód do 10 milionów złotych”. Edukatorka szkoląca z zakresu stylizacji paznokci na 5 kontynentach. Współprowadząca program „Kosmetyczne rewolucje” w TVN Style. Właścicielka Akademii Online oferującej ponad 55 szkoleń z zakresu Nail Design, prawa, BHPi i zarządzania w branży Beauty. Autorka bestsellerowych Leksykonów Stylizacji Paznokci „Wyssane z palca®”; host serii podcastów o tym samym tytule, dwukrotna zwyciężczyni Online Courses Awards za największą liczbę sprzedanych szkoleń online. Autorka ponad 400 artykułów w prasie branżowej na całym świecie.