Koszyk
Portret kobiety w klinice spa
Źródło: iStock-igorr1

Pułapka uogólnień: „skóra onkologiczna” – jak stworzyć bezpieczny i skuteczny protokół zabiegowy

| Autor: Zuzanna Kapała

Z tego artykułu dowiesz się:

  • dlaczego pojęcie „skóry onkologicznej” bywa mylące i jakie niesie konsekwencje w praktyce gabinetowej,
  • jak krok po kroku stworzyć bezpieczny, elastyczny protokół pielęgnacyjny dostosowany do fazy leczenia i indywidualnych reakcji skóry,
  • kiedy i na jakich zasadach można wracać do zabiegów aktywnych po zakończonej terapii onkologicznej.

Czym jest „skóra onkologiczna”? To określenie jest bardzo popularne, jednak czy nie skłania nas ono do zbytniego uproszczenia? Do myślenia, że to jeden konkretny, skatalogowany stan? Wyobraźmy sobie dwie pacjentki: Panią Krystynę, która przechodzi chemioterapię, mierzy się ze skrajną suchością, pękaniem naskórka i utratą elastyczności na całym ciele, oraz Panią Martę, u której wdrożono teleradioterapię. U Pani Marty dominuje miejscowe, popromienne zapalenie skóry z wyraźnym rumieniem i złuszczaniem w obrębie tułowia. Reszta skóry, choć wrażliwa, pozostaje w relatywnie dobrym stanie. Czy te dwie, napędzane różnymi mechanizmami manifestacje możemy opisać wspólnym mianownikiem? „Skóra onkologiczna” nie jest diagnozą, lecz pojęciem zbiorczym opisującym wiele odmiennych stanów. Ostateczny obraz zmian skórnych zależy od rodzaju nowotworu, fazy terapii, kondycji skóry sprzed diagnozy oraz indywidualnej reakcji organizmu na leczenie. Nawet przy identycznej diagnozie i protokole leczenia, reakcja skóry potrafi być diametralnie różna u poszczególnych pacjentek.

Budowanie Protokołu na Osi Czasu

Skoro nie możemy „wrzucić wszystkich pacjentów do jednego worka”, potrzebujemy elastycznego systemu, możliwego do modyfikacji w zależności od cyklu leczenia i bieżącej kondycji skóry. W kontekście tego dynamicznego procesu, w mojej pracy z pacjentami onkologicznymi, przyjęłam trzy fundamentalne zasady pielęgnacji, które przyświecają mi w trakcie aktywnego leczenia, oraz czwartą, kluczową po jego zakończeniu.

  1. Wzmacniamy barierę ochronną.

To fundament. Priorytetem jest dostarczanie skórze składników, które pomogą jej przetrwać ten trudny czas, w którym leczenie onkologiczne głęboko ingeruje w skórny układ immunologiczny (SIS) oraz prowadzi do zaburzeń bariery skórnej. Przy doborze odpowiednich produktów skupiamy się na substancjach takich jak m.in. ceramidy, aminokwasy, NNKT, prebiotyki i postbiotyki. Zbudowanie solidnej bariery ma też wymiar prewencyjny.

  1. Łagodzimy ostre skutki uboczne.

Działamy reaktywnie, odpowiadając na te problemy, które najbardziej obniżają komfort życia: uporczywą suchość, pękanie naskórka, świąd czy pieczenie. Celem jest natychmiastowa ulga, minimalizacja ryzyka infekcji oraz wsparcie psychologiczne klienta, który w gabinecie znajduje wytchnienie. Na tym etapie nie skupiamy się na usuwaniu przebarwień czy stymulacji przeciwstarzeniowej.

  1. Nie zakłócamy procesu leczenia.

To zasada nadrzędna: potencjalne korzyści wynikające ze stymulacji skóry nie mogą przeważać ryzyka nadmiernego obciążenia organizmu. W trakcie leczenia aktywnego bezwzględnie unikamy wszelkich procedur inwazyjnych (mikronakłuwanie, lasery, złuszczające kwasy), tych oddziałujących na cały organizm (zabiegi z prądami) oraz szczególnie aktywnych składników (retinoidy), które wywołują kontrolowany stan zapalny i kaskadę naprawczą. Taki dodatkowy wysiłek mógłby nadwyrężyć i tak już obciążony organizm.

Faza Po Leczeniu – „to zależy”

Kiedy kończy się etap aktywnego leczenia, zaczyna się nowy rozdział, w którym pielęgnacja odzyskuje wymiar estetyczny. Możemy wtedy pozwolić sobie na powolny powrót do stymulacji, do pracy nad kolorytem i gęstością skóry, do odbudowy tego, co leczenie odebrało. Szczególne znaczenie ma pielęgnacja pacjentek po terapii hormonozależnych nowotworów, u których farmakologiczna supresja estrogenów (np. za pomocą inhibitorów aromatazy) prowadzi do gwałtownej utraty gęstości skóry i nasilenia zmian o charakterze atroficznym. W takich przypadkach proces rewitalizacji wymaga bardziej zaawansowanych technik, jednak ich wprowadzenie musi być poprzedzone oceną gotowości skóry. Wtedy pojawia się słynne kosmetologiczne „to zależy”.

Od kiedy możemy wprowadzić kwasy, retinoidy czy mikronakłuwanie? Wcale nie musimy czekać kilka lat, bo nie chodzi o sam czas, lecz o moment, w którym funkcje naprawcze i odpornościowe skóry i całego organizmu zostały przywrócone do poziomu umożliwiającego bezpieczną stymulację.

Nie istnieją standaryzowane skale, które mogłyby jednoznacznie wskazać moment, gdy skóra jest w pełni gotowa na zabiegi inicjujące stan zapalny i przebudowę tkanek. Dlatego kluczowa staje się obserwacja i wnikliwa ocena tolerancji, która jest procesem, a nie punktem w czasie. Największą wartość ma sytuacja, gdy kosmetolog towarzyszy pacjentce od początku jej drogi, jeszcze przed diagnozą lub przynajmniej w trakcie terapii. Dzięki temu zna historię skóry, rozumie jej reakcje i potrafi trafnie ocenić, czy jest już gotowa na kolejny etap odbudowy.

Moje kryteria oceny gotowości obejmują:

  1. Test tolerancji na pielęgnację domową: Czy klient przestał zgłaszać problemy powstałe w trakcie leczenia? Czy po odstawieniu ultrabarierowych, kojących formuł i włączeniu czegoś odrobinę bardziej aktywnego (np. lekkiego kremu nawilżającego z kwasem hialuronowym i witaminą C) nie następuje nawrót objawów? Stabilna funkcja skóry po takim teście to dla mnie zielone światło do dalszych działań.
  2. Monitorowanie gojenia skóry: Jak szybko goją się rany po skaleczeniach czy lekkich zadrapaniach? Czy lekkie uderzenie nie powoduje natychmiastowego urazu? Kruchość naczyń i podatność na powstawanie siniaków to bezpośrednie wskaźniki wydolności mechanizmów naprawczych. Jeżeli procesy gojenia są szybkie i prawidłowe, oznacza to, że skóra jest już w optymalnej kondycji.

To może brzmieć jak metoda „zrób tak, żeby było odpowiednio”. Ale w naszej branży, w tej specyficznej dziedzinie, holistyczna, wielopłaszczyznowa ocena jest kluczowa. Oczywiście, zawsze warto próbować oprzeć się na współpracy z lekarzem prowadzącym, przedstawiając mu informację o planowanym zabiegu. Z doświadczenia wiem, że coraz więcej lekarzy jest otwartych na takie konsultacje.

Studium przypadku: droga do pełnej aktywności

Przykładem ilustrującym adaptowanie zabiegów do stanu skóry u osób po leczeniu onkologicznym jest droga klientki, u której z sukcesem zakończono leczenie raka piersi (chemioterapia, mastektomia, immunoterapia). W trakcie leczenia do pielęgnacji skóry wdrożyłam jedynie ultra-łagodne, regeneracyjne produkty (peptydy, ceramidy, aminokwasy) oraz wysoką fotoprotekcję, całkowicie odstawiając zabiegi stymulujące.

Po zakończeniu aktywnego leczenia onkologicznego klientka została wprowadzona w supresję hormonalną, jej skóra przestała być skrajnie sucha, ale pojawiło się gwałtowne przyspieszenie starzenia. Kiedy obserwacje potwierdziły, że mechanizmy naprawcze skóry i organizmu są stabilne, mogłyśmy podjąć pierwsze, kontrolowane kroki w kierunku stymulacji. Wprowadzając najpierw zabiegi z łagodnymi peelingami chemicznymi (wartość pH ok. 3,5), takimi jak kwas mlekowy i laktobionowy, wzmocnione preparatami peptydowymi. Między dziewiątym a dwunastym miesiącem po leczeniu stopniowo doszłyśmy już do eksfoliacji średniogłębokiej. Kluczowa obserwacja: pomimo kontrolowanego łuszczenia, bariera skórna po tygodniu okazała się nienaruszona i silna. Uznając, że skóra reaguje identycznie jak przed chorobą, kontynuowałyśmy pielęgnację. Ostatecznie, około roku po leczeniu, wdrożyłyśmy serię z mikronakłuwaniem, celując w utratę gęstości i uporczywe przebarwienia. Dzięki tej ostrożnej i stopniowej ewolucji protokołu, skóra klientki mogła bezpiecznie powrócić do pełnej aktywności i zdolności regeneracyjnej.

Minęło półtora roku. Klientka jest zdrowa, a jej skóra silna i gotowa do przeciwdziałania starzeniu. Wartość tego procesu jest niepoliczalna, bo to nie tylko poprawa parametrów skóry, ale także przywrócenie poczucia kontroli i komfortu we własnej skórze. Jako kosmetolodzy możemy być partnerami w tej trudnej rekonwalescencji. Osiągniemy to, odrzucając uogólnienia i przyjmując za nasz protokół indywidualną, ciągłą, wnikliwą obserwację.

Zuzanna Kapała

Zuzanna Kapała, magister kosmetologii, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Ogromną ilość doświadczenia uzyskała podczas swojej wieloletniej pracy w gabinecie. Obecnie dzieli się swoją wiedzą z innymi profesjonalistami pełniąc rolę szkoleniowca marki Purlés. Jest autorką wielu artykułów branżowych oraz kursów online. www.purles.pl