Koszyk

Pigmenty w PMU cz.2

| Autor: Paweł Pawłowski

Z tego artykułu dowiesz się:

• Od czego zależy stabilność i trwałość pigmentacji PMU oraz tatuażu?

• Jaki wpływ na stabilność koloru mają składniki produktu?

• Czy i jak technika pigmentacji wpływa na trwałość pigmentacji?

• Dlaczego przygotowanie skóry oraz pielęgnacja pozabiegowa są tak ważne dla efektu końcowego i jak rozmawiać z klientem?

Stabilność i trwałość (cz. 2) | Stabilność i trwałość koloru oraz pigmentacji należą do najważniejszych wyzwań w PMU i tatuażu. Jaki mamy wpływ na te parametry – istotne dla satysfakcji obu stron – klienta i stylisty PMU? Jaką rolę odgrywa sam produkt czy sprzęt, a jaką odpowiednia technika pracy czy indywidualny dobór gamy kolorystycznej? Czy rodzaj znieczulenia ma znaczenie? Na te i inne trudne pytania odpowiedzi szukamy wraz z Pawłem Pawłowskim, który podpowiada, jak nie zbłądzić w gąszczu sprzecznych informacji i deklaracji marketingowych dzięki merytorycznemu spojrzeniu na dylematy w sztuce PMU. Choć w codziennym życiu sukces ma wielu ojców, a porażka jest zazwyczaj sierotą lub jedynakiem, to w powyższym zakresie sukcesowi jak i porażce asystuje najczęściej kilka czynników. Nie jesteśmy w stanie zmienić praw natury, ale możemy i powinniśmy je uwzględnić w swoich działaniach, a tam gdzie to jest możliwe, przeciwdziałać im lub też nie prowokować do nadmiernego działania. Istotna część rozwiązania w zakresie stabilności i trwałości koloru oraz pigmentacji zawarta jest w samej butelce z pigmentem, ale wpływ na oba parametry ma również technika pracy, stosowana pielęgnacja zabiegowa i pozabiegowa, a także wszystkie czynniki, które „tkwią” w klientce, a dokładniej w jej organizmie. Powstaje więc wieloogniskowy łańcuch zależności i powiązań wynikających z szeregu działań specjalistów: producenta pigmentu, linergisty i klienta.

Co może producent?

Dla producentów pigmentów czynniki wpływające destrukcyjnie na stabilność pigmentu nie są tajemnicą ani zaskoczeniem, ale są na pewno wyzwaniem. W celu uzyskania pożądanej przez producenta stabilności pigmentu może on stosować wiele odmiennych rozwiązań, jednak zawsze będą one oscylowały w trzech obszarach, jakimi są: – dobór substancji barwiących, – wielkość cząsteczek tych substancji, – zastosowane spoiwa.

Kwestia wyboru

Można przedstawiać aktualny rynek pigmentów w konfiguracji ORGANIKA VS NIEORGANIKA, ale jest to obraz mocno skrzywiony, a przez to nieuprawniony. Naturalnie zdarzają się białe kruki w postaci pigmentów opartych wyłącznie na organicznych komponentach barwiących, jednakże to, z czym mamy rzeczywiście do czynienia, to są pigmenty mieszane albo stricte nieorganiczne. Wybór komponentów barwiących zawsze należy do producenta, który dokonuje wyboru biorąc pod uwagę swoje preferencje, ale też i parametry substancji barwiących. Jeżeli oczekiwania rynkowe co do koloru są jasne, może on się poruszać tylko w zakresie tego, co jest dostępne na rynku i jednocześnie jest bezpieczne.

Problem z kolorem

Paleta kolorów, które można uzyskać dzięki nieorganice, jest bardzo wąska, trudno też uzyskać dzięki niej ciepłe odcienie, a co najważniejsze żywe kolory. Nie trudno zresztą zauważyć, że w przypadku nieorganiki przewija się zaledwie kilka indeksów COLOUR INDEX. Tak więc siłą rzeczy wzrok producenta musi podążać w kierunku organiki. Około 84 proc. komponentów barwiących w pigmentach PMU to substancje organiczne, dominują naturalnie barwniki monozaowe i diazowe (łącznie to około 54 proc.), ale stosowane są również barwniki ksantenowe, oksazynowe, aminoketonowe, antrachinowe, indygotynowe, ftalocyjanowe itd. Kiedy już uzyskamy pożądany kolor, musimy mu jeszcze zapewnić siłę krycia i stabilność w skórze. Niewątpliwie nieorganiczne substancje barwiące są bardziej stabilne i trwałe w porównaniu do organiki, ale i na poziomie nieorganiki spotykamy wyzwania w zakresie tejże stabilności, choć głównie dotyczy to Fe3O4, czyli czarnego tlenku żelaza (CI 77499). Ponadto paradoksalnie wyzwaniem jest również nadmierna stabilność danego kolorantu (np. carbon black CI 77266) w stosunku do współtowarzyszących jej w mieszance pozostałych barwników, co również generuje problemy.

Czynniki destabilizujące

Programując stabilność swojego pigmentu, producent zwraca uwagę na destrukcyjnie działające czynniki wewnętrzne (obecne w organizmie klientki), jak i zewnętrzne, a są to między innymi: czynniki utleniające, czynniki redukujące, zakażenia mikrobiologiczne, odczyn pH, ciepło (wzmaga aktywność czynników redukujących i utleniających) oraz światło – szczególnie promieniowanie UVA i UVB. Choć w głąb skóry powyżej 70 mikronów przenika zaledwie 19 proc. promieniowania UVA i 9,5 proc. promieniowania UVB, to jednak ich działanie jest szczególnie destrukcyjne w stosunku do organicznych kolorantów. Pojawia się zjawisko, które potocznie nazywamy płowieniem, utratą siły koloru, a faktycznie mamy do czynienia z rozpadem substancji barwiącej i jej zanikiem. Ponieważ wszystkie te czynniki destrukcyjne są producentom znane, działania koncentrują się na doborze jak najbardziej stabilnych kolorantów albo nadaniu im tej stabilności na etapie przygotowania kolorantów (np. proces enkapsulacji organiki), czy też na etapie przygotowywania całej mieszaniny.

Kluczowa cząsteczka?

W zakresie wielkości cząsteczki barwiącej w pigmencie zakres tych działań, które może podjąć producent, jest dość ograniczony. Wynika to przede wszystkim z kwestii związanych z siłą krycia koloru oraz chęcią uzyskania optymalnego typu zawiesiny. Owszem, stopień mikronizacji cząsteczek u poszczególnych producentów jest różny, ale zawsze jest to zakres utrzymany w ryzach praw fizyki i chemii ważnych przy produkcji mieszanin barwiących, czyli farb. Nie zmienia to jednak faktu, że wielkość cząsteczki staje się wyzwaniem wobec mechanizmów autoimmunologicznych organizmu – nie wchodząc w głębsze rozważania, a opierając się na badaniach w zakresie odnajdywanych cząsteczek pigmentów w węzłach chłonnych, można przyjąć założenie, że cząsteczki mniejsze niż 500 nanometrów mają szansę przemieścić się nie tylko w tkankach skóry, ale i w całym organizmie.

„Wespół w zespół”

Spoiwo to najsilniejszy oręż w arsenale producenta dla zapewnienia jak najtrwalszej pigmentacji, a w wielu wypadkach, także stałości koloru, ponieważ ta sama substancja w pigmencie może i często pełni różne funkcje. Paradoksalnie cząsteczka w pigmencie nie jest… cząsteczką sensu stricto. To raczej postać agregatu, czyli zbioru silnie ze sobą powiązanych lub stopionych cząsteczek. Ograniczenia co do jej wielkości zostały wskazane już wyżej, ale jak producent może odpowiedzieć na wyzwania rzucone mu przez organizm człowieka?

 

 

Siła koloru a bezwzględne prawa fizyki

Wybór spoiwa jest kluczowym zagadnieniem dla stabilności pigmentacji, ale ma też wpływ na zawartość procentową kolorantów w pigmencie. Opierając się na wytycznych dotyczących komponowania farb – oczywiście nie do PMU, ale zakładamy, że prawa fizyki są niezmienne – można zauważyć, że komponując farbę na bazie Cobalt Blue, jeżeli chcemy osiągnąć podobną siłę koloru i trwałość tej farby, to w przypadku spoiw akrylowych optymalny udział procentowy pigmentu w farbie wynosi 20 proc., w przypadku zastosowania spoiw olejnych już 28 proc., a w przypadku spoiwa szybko biodegradowalnego, czyli kazeiny, jest to już 72 proc.! Tak więc stopień „napigmentowania” pigmentu jest pojęciem względnym.

(Nie?)proszony gość

Dla naszego organizmu nawet najpiękniejszy kolor będzie po prostu nieproszonym i niepożądanym ciałem obcym. Możemy i powinniśmy tak dobrać komponenty pigmentu, aby były jak najbardziej neutralne dla organizmu, możemy je nawet nazwać biokompatybilnymi czy bioinercyjnymi itd., ale definicje nic nie zmienią, organizm zawsze zakwalifikuje obcy element jako przeszkodę do usunięcia lub wyizolowania. Ponieważ biokinetyka (transmisja czynna – przemieszczanie się cząsteczek w organizmie) oraz biodyfuzja (transmisja bierna – przemieszczanie się cząsteczek w tkankach skóry) jest faktem i jest uzależniona od wielkości cząsteczki, producent może tylko podjąć decyzję, z czym woli mieć do czynienia. I tu odpowiedzią jest dobór spoiwa – czy będą to spoiwa agregujące – są to dominujące spoiwa w pigmentach tattoo, kiedy z tych naszych cząsteczek powstaje agregat, tzn. nowa, zdecydowanie większa cząsteczka, czy też wybierze spoiwa aglomerujące – czyli powstanie aglomerat, zbiór słabo powiązanych ze sobą cząsteczek lub małych agregatów. Spoiwa aglomerujące były i w dużej mierze nadal dominują w pigmentach PMU – ich żywotność jest bardzo krótka, zazwyczaj mierzymy to raczej w godzinach niż dniach. Mają one zagwarantować zdeponowanie pigmentu w trakcie pigmentacji, ale potem ulec biodegradacji czy też metabolizmowi przez organizm i pozwolić mu na rozpoczęcie procesu „utylizacji” pigmentacji, tak aby nie było potrzeby po czasie tego procesu wspierać działaniami inwazyjnymi. Takie jest przynajmniej założenie początkowe.

Ważne i ciekawe

Spoiwa agregujące mają potężną przewagę nad spoiwami aglomerującymi w zakresie trwałości pigmentacji, to one czynią z tatuażu niemal wieczną pigmentację. Ale czy i one nie mają wyzwań? W swojej publikacji zespół badawczy związany z Uniwersytetem w Ravensburgu odnotował, że w przypadku pigmentacji pigmentem tattoo ilość zdeponowanego pigmentu po 24 godz. od pigmentacji, czyli po wstępnym procesie epitelizacji naskórka, różniła się od zmierzonej ilości tego pigmentu po 42 dniach od pigmentacji średnio o 32 proc. z odstępstwami w zależności od marki pigmentu +/-16 proc. To oznacza, że nawet w przypadku mocnych czy też bardzo mocnych spoiw po 42 dniach zostawało w skórze od 52 proc. do 84 proc. zdeponowanego pigmentu. Dane te pozwalają wyobrazić sobie faktyczne wyzwania w przypadku pigmentacji wykonywanych na pigmentach opartych na lekkich spoiwach aglomerujących. Nie bez przyczyny pojęcie dopigmentowanie czy też korekta jest domeną PMU.

 

 

Masz wybór!

Co zatem może zrobić linergistka? Przede wszystkim ma wolność wyboru, jakim rodzajem pigmentu chce się posłużyć. Jest to zawsze jej wybór, nikt nie ma prawa wpływać na niego, ale też nikt jej nie zwolni z konsekwencji tego wyboru – niezależnie, jaki on będzie. To co ma zalety w jednej sferze, nie jest wolne od wad w innej. Każdy medal ma dwie strony – nie wiem, czy istnieje aktualnie rozwiązanie idealne, ani czy takowe powstanie. Po dokonaniu wyboru osoba wykonująca zabieg PMU powinna jednak uwzględnić to, co wynika z zawartości buteleczki, tak aby optymalnie tę zawartość wykorzystać lub uniknąć niepożądanych niespodzianek. Działania linergistki w interesującym nas zakresie będą polegały więc głównie na zdeponowaniu jak największej ilości pigmentu na odpowiedniej głębokości, unikaniu nadmiernej traumatyczności pigmentacji oraz zadbaniu, aby używane w trakcie procedury preparaty osiągniętego już efektu nie zniweczyły.

Teoria i praktyka

To, co zostało zaaplikowane do skóry właściwej, ma duże szanse na długotrwałe w niej pozostanie, natomiast to, co zostało zaaplikowane tylko w naskórku, takiej szansy już nie ma. Znane są rezultaty zbyt płytkiej pigmentacji, tak jak znane są rezultaty zbyt głębokiej, choć mają one odwrotną naturę. Jaka jest więc optymalna głębokość pigmentacji? Racjonalny wydaje się pogląd, że aby uniknąć destrukcyjnego działania promieniowania UVA i UVB oraz problemów wynikających z budowy membrany basalis najlepiej, aby był to przedział pomiędzy 150 a 200 mikronów. Ile to jest odpowiednia ilość pigmentu? Opierając się na dostępnej literaturze można przyjąć, że satysfakcjonujący efekt optyczny w pigmentacji tattoo i pełnym pokryciu skóry uzyskuje się przy równomiernym zdeponowaniu 2,6 mg pigmentu na 1 cm2 przy 25 proc. zawartości substancji barwiących w pigmencie. Co to oznacza? Dokładnie tyle, że teoretyk może to wiedzieć, ale praktyk będzie to po prostu czuł.

Uwaga na interakcje

Pigment to oczywiście kolor, ale przede wszystkim jest to mieszanina chemiczna, której nie jest obca reaktywność. Producent może przewidzieć wiele, ale nie sądzę, żeby jego wyobraźnia obejmowała w całości to, co możemy i stosujemy w trakcie procedury, a co ma styczność z pigmentem. Nie sądzę również, że istnieje jedna uniwersalna metoda pielęgnacji zabiegowej i pozabiegowej. Można jedynie budować maksymalnie neutralny schemat w tym zakresie, ale neutralny nie zawsze oznacza optymalny dla danego pigmentu. Reasumując, jeżeli osiągamy zamierzony cel za pomocą dwóch kroków, to warto tego wstępnego sukcesu nie zniweczyć kolejnym, bo to nie oznacza, że cofnęliśmy się o krok tylko, że zamierzony efekt pigmentacji nie zostanie osiągnięty ani co do koloru, ani co do trwałości. I jeszcze uwaga końcowa. Linergistka zawsze tworzy na materiale jej powierzonym, nie ma wielkiego wpływu na to, jaką skórą dysponuje klientka, ale zawsze może starać się tę skórę jak najlepiej do pigmentacji przygotować i zadbać o nią w trakcie i po zabiegu.

Co może zrobić klientka?

Współpraca między specjalistą a klientem, bazująca na zaufaniu i porozumieniu, ma ogromne znaczenie dla powodzenia zabiegu PMU. Z całą pewnością klientka może i powinna zrobić to, o co ją poprosimy w postaci zaleceń przed-, jak i pozabiegowych, ale jest też cały obszar działań lub stanów, których nie możemy zmienić lub nie mamy prawa zmieniać. Funkcja zaleceń pozabiegowych jest dobrze wszystkim znana, mają one na celu jak najskuteczniej uchronić efekt pigmentacji w newralgicznym okresie regeneracji i odbudowy struktur skóry, choć naturalnie będziemy się różnić co do zakresu, jak i treści tych zaleceń. Potocznie mówimy, że pigmentujemy tylko osoby zdrowe, ale w rzeczywistości nie wykonujemy pigmentacji jedynie u osób, u których trwale lub czasowo występują przeciwwskazania do zabiegu. Przecież nie każda klientka to wzorzec zdrowia niczym wzorzec metra z Sevres. Nie tylko nie możemy, ale nie mamy prawa zmieniać stylu życia klientki, jej upodobań, nawyków itd., ale możemy i powinniśmy ją rzetelnie i wyczerpująco poinformować, jak te wszystkie wyżej wymienione elementy mogą i będą wpływały na trwałość i niezmienność pigmentacji, ze szczególnym uwzględnieniem tych czynników, które wynikają z jej cech osobniczych i upodobań poznanych w wyniku rozmowy wstępnej oraz wywiadu przedzabiegowego.

Istotna część rozwiązania w zakresie stabilności i trwałości koloru i pigmentacji zawarta jest w samej butelce z pigmentem, ale wpływ na oba parametry ma również technika pracy, stosowana pielęgnacja zabiegowa oraz pozabiegowa, a także wszystkie czynniki, które „tkwią” w klientce, a dokładniej w jej organizmie

PAWEŁ PAWŁOWSKI

Prawnik, jego główne zainteresowania  skoncentrowane są na kwestiach  związanych z warsztatem pracy linergistki  oraz bezpieczeństwem pigmentów. W tym zakresie ściśle współpracuje z Katarzyną Pawłowską w ramach prowadzonej przez nią PMU ACADEMY oraz dystrybucji pigmentów i urządzeń do PMU marki CLINITA.