Spis treści:
O nie! „To koniec?” – pomyślałam. Trzy lata szkoleń, tyle klientek, ciągłe doskonalenie umiejętności – i wszystko na marne? Mam alergię na klej cyjanoakrylanowy do stylizacji rzęs…
W branży stylizacji rzęs działałam już trzy lata, gdy dowiedziałam się, że mam alergię wziewną na klej. Przez pierwsze lata nie kleiłam dużo. Jedna klientka dziennie, czasem trzy w tygodniu. Tak, jak to zwykle bywa, gdy się zaczyna. Nikt na szkoleniach nie uczył, jak się zabezpieczać. Nikt nie wspominał też, że stylistka również może mieć alergię (mimo że przecież nie dotykam bezpośrednio kleju). Nikt nie mówił, że kleje to chemia, która nie jest obojętna dla naszego organizmu.
Gdy liczba klientek wzrosła (do 5‒6 dziennie), zaczęłam chorować. Myślałam, że może to przemęczenie, organizm nie daje rady… Ale CIĄGŁE PRZEZIĘBIENIE…? Raz było lekko, w inne dni umierałam. Zatkane zatoki, woda z nosa, ból głowy. WIECZNY KATAR. Koleżanka, z którą wtedy działałam, powiedziała mi: „Ty masz alergię na klej”. Nie chciało mi się wierzyć, przecież trzy lata kleiłam i było OK. Ale jak to?! Przecież włożyłam w ten biznes tyle energii, tyle pieniędzy, tyle SIEBIE! I miałabym to rzucić? Na szczęście była to tylko reakcja na śluzówkę w nosie (żadnych duszności ani skórnych dolegliwości nie było).
Sposoby, sposoby…
Oczywiście nie zrezygnowałam bez podjęcia próby poradzenia sobie. Na początku eksperymentowałam ze zwykłą maseczką (choć mało kto pracował w ten sposób) – ale maseczka kosmetyczna chroni w niewielkim stopniu, więc efekt był taki sam. Czyli najtańsza metoda zawiodła.
Szukałam rozwiązania dalej. Maseczki z filtrem węglowym – bardzo polecane, cechujące się wysokim stopniem skuteczności, rzędu 95‒96 proc. Były dla mnie drogie, wtedy myślałam jednak, że to jedyny ratunek. Ale… cały czas kichałam, miałam cieknący katar i zatkany nos. Kupiłam dwie sztuki, bo może pierwsza ma jakąś wadę fabryczną (tak pomyślałam). Obie zawiodły. Sklep, w którym złożyłam reklamację, stwierdził, że maski są w 100 proc. sprawne i może źle je zakładam. Dostałam dodatkową instrukcję, jak zakładać maskę – i dalej to samo.
Potem kupiłam wkładki do nosa z filtrem węglowym. Podobno rewelacyjne rozwiązanie – ale nie dla mnie… Pewnie zadziałałoby, gdyby nie fakt, że mam bardzo krzywą przegrodę nosową i filtry nie zasłaniały dokładnie dziurek w nosie. Reasumując: nic nie pomogło… Na forum rzęsowym ktoś napisał, że jedynie maska malarska daje radę.
Przecież będę wyglądać jak kosmitka…
Kto przyjdzie do mnie do salonu, widząc mnie w czymś takim? Wszyscy pomyślą, że skażenie jest tak duże, że trzeba uciekać… Nie wyobrażałam sobie takiego rozwiązania. Przez nasze centrum urody przewija się dziennie kilkanaście klientek i odstraszyłabym je na 100 proc. Byłam załamana. Przypuszczam, że wiele stylistek rzęs rzuciło fach właśnie dlatego, że nie umiały się właściwie zabezpieczyć. Niestety – niewiedza kosztuje, ale wiedza też (chociaż akurat tej ostatniej nikt nie umiał mi sprzedać).
Skuteczność prostoty
Dziś mija osiem lat i nadal kleję☺ Pewnie chcecie wiedzieć, jak to zrobiłam? Zastosowałam tzw. filtr wodny. Jak wiecie, kleje cyjanoakrylanowe pod wpływem wody lub wilgoci szybko polimeryzują, wskutek czego reakcja hiperpolimeryzacji blokuje dalsze reakcje (także te alergiczne). W moim przypadku trzeba dobrze wypełnić dziurki w nosie filtrem wodnym.
Jak przygotować taki filtr? Zastosuj waciki kosmetyczne, zmocz je wodą i dobrze odciśnij. Poskładaj je w ruloniki, żeby dobrze wypełniły otwory nosowe. Znajdź takie płatki, które będą idealnie pasować. Jedne są grubsze, inne cieńsze. Ja preferuję te bardziej mięsiste. Otwory nosowe muszą być idealnie i szczelnie wypełnione. Czy jest to dla mnie komfortowe? Na początku nie było…Ale był to jedyny ratunek ‒ szybko zapominam, że mam cokolwiek w nosie. Moje klientki nie mają o niczym pojęcia, bo na twarzy mam zwykłą maseczkę kosmetyczną. Miesięczny koszt mojego zabezpieczenia zamyka się w kwocie przeznaczonej na uzupełnienie zużytych wacików kosmetycznych (to maksymalnie 10 zł).
A przy okazji
Jeśli chcesz się zabezpieczyć, a jeszcze nie masz alergii – koniecznie stosuj maseczki z filtrem. Możesz także używać zwykłej maseczki kosmetycznej, ale zwilż ją lekko wodą z zewnętrznej strony (to też będzie filtr wodny i opary zatrzymają się na maseczce). Zadbaj przy tym o zdrowy mikroklimat w salonie – często wietrz pomieszczenie, gaś także kroplę kleju po skończonej aplikacji.