Koszyk

Potęga makijażu

| Autor: Sylwia Drzymała

Z tego artykułu dowiesz się:

• Czy Maria Antonina była uważana za piękność przez sobie współczesnych?

• Jaka rolę odgrywał makijaż i codzienna toaleta na królewskim dworze w XVII wiecznej Francji?

• Jakie makijażowe triki stosowała boska Marilyn Monroe dla podkreślenia blasku cery?

• Czy Marlena Dietrich wyprzedziła swoją epokę w kontekście kreowania wizerunku i świadomości magii makijażu?

Historia współczesnej kosmetyki kolorowej (cz. 2) | Powszechne stosowanie makijażu to efekt dynamicznego rozwoju kosmetyki kolorowej na przestrzeni ostatnich 100 lat. Warto jednak zauważyć, że wcześniejsze epoki także miały swoich miłośników upiększania twarzy i ciała. W drugiej części cyklu artykułów o historii makijażu Sylwia Drzymała pisze o ciekawych postaciach, które miały wpływ na dzisiejszy kształt i odbiór kosmetyki kolorowej.

Kobiety już wieki temu odkryły sekrety makijażu i z powodzeniem stosowały nawet karkołomne i niebezpieczne triki dla poprawy naturalnego piękna. Piękno to miało służyć nie tylko poprawie samopoczucia i urody, ale przede wszystkim podkreślać wartość i rangę danej osoby w oczach innych. Osoby, które w celu podkreślenia prestiżu, władzy, a czasem i powagi upiększały się makijażem, łatwo znaleźć na kartach historii.

Maria Antonina

Jedną z bardzo kontrowersyjnych postaci, która stosowała makijaż dla poprawy urody, a cały ceremoniał i sposób jego wykonania miał zamierzony głęboko symboliczny wymiar – podkreślał rangę i status królowej jednego z najpotężniejszych krajów Europy, była Maria Antonina, królowa XVII-wiecznej Francji. Była piętnastym dzieckiem Franciszka I Lotaryńskiego, cesarza rzymskiego, króla Niemiec, i Marii Teresy Habsburg. Miała nieszczęście przyjść na świat w rodzinie, która rządziła ówczesną Europą, a potyczki pomiędzy najznamienitszymi rodami Habsburgów i Burbonów wydawały się nie mieć końca. Pomysłem na ich zażegnanie i zapewnienie bezpieczeństwa oraz równowagi w Europie miał być ślub Marii Antoniny z Ludwikiem Augustem z dynastii Burbonów. Ślub 14-letniej Marii Antoniny i 16-letniego Ludwika Augusta Burbona, delfina Francji, połączył dwoje słabo wykształconych, nieświadomych powagi mariażu i odpowiedzialności za dalsze losy Europy dzieci. Niedługo po ślubie młode, nieprzygotowane do roli, małżeństwo objęło władzę. Nie sposób wymienić wszystkich błędów i potknięć młodej pary, nieświadomej roli, jaką pełnią na dworze, bawiącej się, wydającej fortunę na przyjemności, podczas gdy kraj cierpiał głód. Wszystko to doprowadziło do nieszczęśliwego finału – szafot zakończył żywot tej szczególnej królewskiej pary. Udziałem Marii Antoniny w historii makijażu jest wykreowany na jej potrzeby sposób dbania o piękno. Jak sama mawiała: „Nakładam róż i myję ręce na oczach całego świata”. Wygląd i uroda były wyznacznikiem statusu dla Marii Antoniny jeszcze przed koronacją, a makijaż i rytuał związany z toaletą był skomplikowanym politycznym spektaklem. Maria Antonina wśród sobie współczesnych nie była uważana za szczególnie ładną. Według jej matki najgorszymi mankamentami urody królowej Francji były: nieregularna linia włosów, garbaty nos i wystająca dolna warga, zwana habsburską. Natomiast jej najpiękniejszą cechą była śnieżnobiała, świetlista karnacja. Sama królowa była świadoma swoich niedoskonałości, co jednak nie przeszkadzało jej uczynić z porannej toalety arcydzieła etykiety. Pierwsza „prywatna” toaleta polegała na umyciu twarzy i ciała, nałożeniu na twarz bielidła lub pudru oraz ułożeniu i upudrowaniu włosów. „Publiczna” toaleta zaczynała się w południe, składał się na nią makijaż i poprawki oraz najchętniej oglądane nakładanie różu. Proces ten był skomplikowany i każdy, kto miał prawo wstępu na ten spektakl, mógł się pojawić w dowolnej chwili i musiał być odpowiednio powitany, co przeciągało w czasie cały rytuał. Jak pisze Lisa Eldrige: „Królowa sama nie mogła po nic sięgnąć, musiała czekać, aż ktoś poda jej kolejne przybory do stylizacji, co jeszcze bardziej wydłużało cały proces”. Królowa miała nakładany róż w postaci ogromnych, precyzyjnych kół w kolorze zbliżonym do szkarłatu, a efekt był bardzo daleki od naturalnego. Czerwień, podobnie jak róż, była dla arystokracji ważnym symbolem i odróżniała ją od mas, wskazując na wysoki status. Kiedy udało się zakończyć makijaż, mężczyźni opuszczali pomieszczenie, a Maria Antonina mogła być w końcu ubrana. Maria Antonina uczyniła z toalety rodzaj spektaklu, który służył podkreśleniu jej rangi i statusu jako jednej z najważniejszych osób swoich czasów.

Portret przedstawiający młodą delfinę Marię Antoninę 1771, Joseph Kreutzinger, kolekcja: Schloss Schönbrunn

Magia kina

Wróćmy jednak do nieco bliższych nam czasów, które w głównej mierze składają się na historię współczesnego makijażu. Jak pisałam w poprzedniej części, rozwój zainteresowania makijażem i samego makijażu nastąpił za sprawą aktorek i aktorów, zarówno teatralnych, jak i filmowych. Kino nieme dało początek wielkiej modzie na makijaż, kiedy setki kobiet chciały upodobnić się do swoich idolek z filmowego ekranu. Prym wiodły flapperki, wśród nich Josephine Baker, ale na drugim biegunie urody, nieco zimnej i ponadczasowej, swoich fanów znajdowały także inne aktorki, jak np. Greta Garbo czy Marlena Dietrich.

Perfekcjonistka Marlena

Wyróżniała się na tle innych aktorek kina niemego Hollywood nie tylko za sprawą makijażu, ale przede wszystkim sposobem bycia. Stanowiła nowy ideał kobiety: wpływowej, silnej, eleganckiej i dojrzałej. Marlena była jedną z najbardziej uwielbianych gwiazd filmowych złotej ery Hollywood. Miała ogromne doświadczenie w makijażu scenicznym. Świetnie rozumiała jego znaczenie i wiedziała, jak sprawić, by działał na jej korzyść. Makijaż i oświetlenie były jej sprzymierzeńcami, gdyż świetnie zdawała sobie sprawę z ich znaczenia dla budowania udanego wizerunku. Można dziś śmiało powiedzieć, że była jedną z pierwszych prawdziwych wizażystek. W odróżnieniu od innych aktorów, po przyjeździe do Hollywood nadal zachowała pełną kontrolę nad swoim makijażem. Swoje kostiumy tworzyła wraz z Travisem Bantonem, głównym projektantem wytwórni Paramount. W kwestii kosmetyków współpracowała z charakteryzatorami i producentami, w tym z Maxem Factorem. Słusznie przypisuje się jej wprowadzenie wielu technik makijażu. Jak wspomina Frank Westmor, Dietrich opowiedziała mu o wielu sztuczkach i trikach, które wykorzystywała w makijażu przed kamerą. Jedna z nich polegała na „opaleniu” podstawki filiżanki płomieniem z zapałki, a następnie wymieszaniu powstałej smugi sadzy z niewielką ilością oliwki dla dzieci. Powstałą miksturę rozprowadzała na powiekach, rozcierając ją w górę i na zewnątrz w kierunku brwi, tak że ciemniejsza część znajdowała się najbliżej rzęs, a cień powoli się rozjaśniał, by w końcu zaniknąć w okolicy brwi. Podczas gdy wszyscy używali mocnego makijażu oka, ten sposób dawał niezmiernie delikatny, trójwymiarowy efekt. Marlena nigdy nie goliła brwi, jednak często rozjaśniała je lub wyskubywała, w zależności od potrzeby. Używała też sztucznych rzęs. Jej podejście do makijażu było rewolucyjne, stosowała metody znacznie wybiegające poza jej epokę. Zaplatała ciasno włosy na skroniach, uzyskując efekt liftingu twarzy, nosiła peruki. Gdy była starsza, używała taśm liftingujących, nie poddając się zabiegom chirurgii estetycznej.

Marlena Dietrich (mat. prom. film „No Highway” 1951)

Boska Marilyn

Drugą piękną aktorką Hollywood i seksbombą lat 50. i 60. XX wieku, która na potrzeby swojej kinowej kariery stosowała „dedykowany” makijaż, była Norma Jeane Mortenson. Aktorka nie zawsze wyglądała tak, jak ją wszyscy zapamiętali. Jak to ujął fotograf Milton H. Greene: „Nie jest tak, że można obudzić się rano, umyć twarz, uczesać włosy i wyjść, wyglądając jak Marilyn Monroe”. Jednym z kluczowych momentów przeobrażenia się Normy w Marilyn było przefarbowanie włosów na platynowy blond. Drugi moment nastąpił w 1950 roku, kiedy aktorka rzekomo przeszła operację nosa i podbródka. Pogłoski zostały potwierdzone, kiedy notatki hollywoodzkiego chirurga plastycznego Michaela Gurdina trafiły w 2013 roku na aukcję. Trzecim przełomowym krokiem było poznanie Allana Snydera, który pozostał charakteryzatorem gwiazdy do końca jej życia. Stosowany przez Snydera makijaż powodował, że twarz Marilyn lśniła młodością i zdrowiem. Koralowe policzki, warstwy błyszczącej szminki, sztuczne rzęsy, rozświetlający podkład – tworzyły całość, która stanowiła uosobienie kobiety w duchu American Dream. Zdrowie, energia, subtelna erotyka były dostępne dla każdego na ekranach kin. Marilyn słynęła z ciągłego nawilżania suchej skóry. Podobno nakładała warstwę wazeliny lub innego tłustego kremu pod podkład. W świetle studyjnym dodawało jej to blasku, a cera nabierała pięknego połysku. Dodatkowo jej rysy stawały się miękkie w obiektywie kamery. W makijażu oczu zaadaptowała styl Grety Garbo, z sennymi, ciężkimi powiekami. Zawsze nosiła połowę zestawu sztucznych rzęs na górnej, zewnętrznej części powieki. Czasami stosowała brązową kredkę na dolną linię rzęs, by stworzyć wrażenie, jakby jej bujne, ciężkie rzęsy rzucały cień.

Kto za tym stoi?

W kolejnej części przyjrzymy się wspólnie osobom, które stworzyły przemysł kosmetyczny i rozpowszechniły makijaż na skalę obecnie nam znaną. Komu zawdzięczamy tak powszechnie dostępne kosmetyki? Jaką rolę odegrało w historii makijażu Hollywood i pracujący tam charakteryzatorzy? Zapraszam do lektury w kolejnym wydaniu.

Bibliografia: Eldrige Lisa Face Paint. Historia Makijażu, Horyzont, Kraków 2017

Sylwia Drzymała

Z wykształcenia mgr inż. budownictwa i ekonomistka, z zamiłowania i pasji dziennikarka. Absolwentka szkoleń z zakresu coachingu, rozwoju osobistego, marketingu, pasjonatka psychologii, socjologii i filozofii.  Bibliografia: Eldrige Lisa, Face Paint. Historia Makijażu, Horyzont